adkontekst

niedziela, 8 stycznia 2012

Komunikacja w wychowaniu



Zarówno komunikacja jak i wychowanie jest sztuką. Jedno i drugie wykorzystywane są przez ludzi od zawsze ale dziś, w dobie XI wieku zarówno jednego jak i drugiego wciąż się uczymy.Jak uczyć się sztuki wychowania i komunikacji? Jak podejmować proces wychowania świadomie? W jaki sposób słuchać, aby usłyszeć?

Proces wychowania jest procesem, któremu podlegamy od pierwszych chwil życia. Jest to również proces, w którym mamy udział jako rodzice. Dzieci nasze, wychowywane są jednak nie tylko przez nas, ale praktycznie przez wszystkich, pod których opieką przebywają. Na proces ten będą miały także wpływ inne - a właściwie wszystkie czynniki zewnętrzne, które oddziaływają na dziecko w jakikolwiek sposób.

Wychowanie winno być procesem świadomym i celowym – nierzadko jednak, jest ono wynikiem pozostawania w kręgu wpływu dorosłych, z którymi dziecko ma na co dzień kontakt. Zdarza się, że proces wychowania przebiega automatycznie, albo raczej mimo woli – zadziewa się, dzień po dniu, bo brakuje czasu, żeby proces ten świadomie zaplanować i równie świadomie realizować.
Zdarza się, że z bycia wychowywanym najlepiej pamiętamy to, jak byśmy nie chcieli wychowywać naszych dzieci. I tu pojawia się „brak” – tego nie chcę. A co w zamian? Trzeba wiedzieć, czym wypełnić tę pustkę, ponieważ w chwilach trudnych, w chwilach emocji – pierwszy wzorzec reakcji, czy postępowania z dzieckiem będzie taki – jaki wynieśliśmy z domu. I zareagujemy dokładnie tak jak nie chcemy.

Wychowywać można się uczyć, można podejmować ten proces świadomie. Możemy więc niejako zarządzać wychowywaniem, naszych dzieci, jednak tylko w obszarze, który jest zależny od nas. To, w jaki sposób inni wpływają na nasze dziecko, w dużej mierze jest poza naszą kontrolą. Tu, pozostanie nam jedynie asekurowanie lub łagodzenie tego, co może być trudne. Można więc zadać pytanie, co zależy od nas. Temu warto się przyjrzeć i zaangażować, tak by tę strefę wpływu, która nam pozostaje, wykorzystać maksymalnie. Na pewno jest tu wiele aspektów. Nie możliwe jest przeanalizowanie ich wszystkich jednocześnie.

Na początek wystarczy – jeśli wychowując dziecko – świadomie będziemy się z nim komunikować. Nie jest bez znaczenia w jaki sposób zwracamy się do dziecka. Punktem wyjścia może być potraktowanie - zarówno malucha jak i starszaka, czy później nastolatka, jako równego partnera w rozmowie; jako kogoś, komu ofiarujemy swoją uważność i szacunek. Choć czasem będzie brakowało cierpliwości, żeby do końca wysłuchać i nie przerwać (bo przecież ja już wiem, co chcesz mi powiedzieć); choć czasem: „nie ma dyskusji” – będzie się samo narzucało – jeszcze przed wysłuchaniem wszystkich argumentów; choć czasem złość i emocje pierwsze dojdą do głosu – warto potraktować poważnie sprawę komunikowania się z dzieckiem. Warto również potraktować poważnie sprawę komunikowania się z innymi osobami, z którymi na co dzień mamy kontakt. Czymże jest wychowanie, jak nie dawaniem dziecku przykładu, przez swoje zachowanie, swoje postawy, decyzje i wybory, spójność swojego życia z deklarowanymi i przekazywanymi wartościami.
Dbając o komunikację w rodzinie, dbając o komunikację z dzieckiem – wychowujemy je do dbania o komunikację z innymi, uczymy go, w jaki sposób się porozumiewać, przekazujemy mu bardzo cenne umiejętności i równocześnie dużo bardziej świadomie podejmujemy proces wychowania.

Jednym z aspektów komunikacji jest słuchanie. Umiejętności słuchania, zwłaszcza słuchania dziecka, również można się nauczyć. Kształtując umiejętność słuchania warto uruchomić w sobie ciekawość.
„Bycie dorosłym” sprawia, że zdarza nam się podchodzić do dziecka z góry przyjętymi założeniami, już z góry wiemy, co dziecko chce nam powiedzieć – jak tylko zacznie mówić. Wobec tego – nie dajemy dziecku dokończyć. Kiedy jednak nastawimy się na słuchanie, może się okazać, że parę „nagryzmolonych” na kartce kresek to nie dom, ale studniaJ. Słuchanie przydaje się jednak zwłaszcza wtedy, gdy dziecko chce nam powiedzieć o swoich uczuciach, o tym, co przeżywa, co się w nim w danym momencie dzieje.
Może się okazać, że tę samą sytuację będziemy odbierali inaczej niż dziecko i to jest ok. Jeśli nam jest zimno, to nie znaczy, że dziecko musi założyć sweter. W pomieszczeniu nie jest ani zimno, ani gorąco (np. przy 20 stopniach) – nam jest zimno, dziecku jest gorąco (bo na przykład biega, albo nie dawno jadło, albo my jesteśmy przemęczeni i jest nam chłodniej).

Sprawa komplikuje się bardziej, gdy dziecko zaczyna mówić o czymś, co jest dla niego trudne. Ważne, by w tym momencie (jeżeli to tylko możliwe), odłożyć to, co nas zajmuje i skupić uwagę na dziecku, tak, aby naprawdę móc go usłyszeć. Pomocne mogą być w tym momencie dostosowanie się do wzrostu dziecka (kucnięcie, posadzenie dziecka obok siebie) i utrzymanie kontaktu wzrokowego.

Nie chodzi tu jednak tylko o zewnętrzne zachowanie – dziecko wyczuje jakie jest nasze nastawienie. Trzeba więc ofiarować dziecku w tym naszą uważność, skupienie, otwartość i ciekawość tego, co dziecko ma nam do zakomunikowania. Niech to będzie autentyczne – wówczas odpowiednie słowa nasuną się same. Nie trzeba odpowiedzi (choćby tej empatycznej:) układać w głowie w czasie, gdy dziecko do nas mówi.

Aby podjąć taką rozmowę – trzeba mieć czas. Tego oczywiście często brakuje. Może się zdarzyć, że w danym momencie rzeczywiście nie jesteśmy w stanie poświęcić dziecku należytej uwagi. Wówczas, warto (oczywiście w pełnym kontakcie z dzieckiem) powiedzieć mu o tym: „Nie mogę Cię teraz wysłuchać, ale chętnie to zrobię jak skończę. To będzie za chwilkę, przyjdę wtedy do Ciebie”. Jeśli będziemy próbować słuchać i równocześnie kontynuować swoje zajęcie – katastrofa murowana.

Nie wszystko też da się odłożyć na później. Jeśli maluch przybiegnie, bo właśnie się przewrócił i rozbił kolano – szybka interwencja będzie dużo skuteczniejsza. Kiedy dziecko mówi o czymś, co jest dla niego trudne, o jakimś swoim bólu (może to być ból fizyczny) – możemy odczuwać bezradność. Nie mogąc ulżyć dziecku, gdy boli go rozbite kolano, albo rączka po szczepieniu, chcielibyśmy, żeby dziecko nie cierpiało i zaprzeczamy jego uczuciom lub próbujemy odwrócić uwagę: „Nie płacz już, na pewno tak bardzo nie boli”. Oczywiście wtedy dziecko zaczyna płakać jeszcze bardziej. W nas z kolei wzrasta irytacja wynikająca po pierwsze z drażniącego płaczu, po drugie z faktu, że nic nie możemy z tym zrobić.

Okazuje się, że magicznie działa po prostu usłyszenie i zaakceptowanie tego, że dziecko w danym momencie cierpi. Przytulenie ze słowami „przewróciłeś się, rozbiłeś kolano, musi Cię bardzo boleć”; „słyszę jak bardzo Cię boli”; „to było nieprzyjemne, teraz boli Cie ręka” – osusza łzy prawie natychmiast. Dziecko wie: ktoś, kto jest dla mnie ważny (rodzice) rozumie co ja przeżywam. Teraz mam siłę, żeby to wytrzymać, nie jestem z tym sam. Kiedy nazywamy uczucia dziecka – uczymy je rozpoznawać w sobie, a co za tym idzie, lepiej sobie z nimi radzić.

Tak wychowywany dwulatek, podczas zabawy klockami – gdy coś mu się nie uda – rzuci klockami i powie: „jestem zdenerwowany”, zamiast: „klocki są głupie”. W nastawieniu na słuchanie, warto też wyłączyć ocenianie. Jest to bardzo trudne i narzuca się niemal automatycznie powodując gwałtowną reakcję zaprzeczenia tego co dziecko czuje naprawdę. „Nienawidzę mojego brata” – sprawia, że chcąc aby nasze dzieci się kochały próbujemy załagodzić lub zaprzeczamy wprost – „na pewno nie jest tak źle”; „zabraniam Ci tak mówić”.

Dziecko (i my również) ma prawo przeżywać wszystkie uczucia; uczucia same w sobie nie podlegają ocenie moralnej – nie są ani złe ani dobre. Ocenie moralnej podlega dopiero to, co z tymi uczuciami zrobimy. Jeśli dziecko „nienawidzi brata” nie może się z tego powodu z nim bić, może nam jednak o tym powiedzieć. Jeśli zostanie usłyszane: „Jesteś na niego tak wściekły, że czujesz nienawiść” – prawdopodobnie powie o co chodzi i samo znajdzie rozwiązanie, a kilka chwil później będzie w stanie się z nim pogodzić.

Uważność w kontakcie, akceptacja, nie zaprzeczanie uczuciom oraz ich nazywanie, to niektóre aspekty słuchania. Słuchania, które jest nieodzownym elementem komunikacji nie tylko z naszymi dziećmi, ale komunikacji w każdej relacji, jaką tworzymy z innymi. Umiejętności słuchania możemy się uczyć, nie zawsze bowiem jest to coś, co „wynieśliśmy z domu”. Ucząc się słuchać, uczymy słuchać również nasze dzieci – a to bez wątpienia poprawi komunikację w rodzinie.

Wychowanie jak i komunikacja jest sztuką – sztuką, której można się uczyć.
Sylwia Zawlocka